czwartek, 29 października 2015

Jestem szczęśliwa

W końcu udało się. Coś pięknego. To mój pierwszy pozytywny post. Może zacznę od początku.

Od 2 miesięcy podobał mi się jeden chłopak. Gra na gitarze elektronicznej, jest czuły i pewny siebie i oczywiście szalony. Ale jedno było w nim co innego. Ja zakochałam się tak zakochałam się w nim. Jak w nikim innym. Do nikogo  czegoś takiego nie czułam. Ciesze się ze przez te 2 miesiące poznaliśmy się lepiej i nie ma między nami barier. Tej okropnej przestrzeni osobistej.

Już po tym jak powiedziałam, że tak, byłam zawstydzona ale w środku krzyczałam z radości.  Przytuliliśmy się... A po chwili pocałował mnie. Czuje szczęście... ktoś mnie pokochał. On...

Pomaga mi zwalczyć głupi nałóg a ja jemu. Domyślacie się? tak to ciecie się głupią żyletka.
Wiem tylko na rodzinę moją wciąż mam wyjebane. Ale i tak nie ma sensu się ukrywać. Powiem to mojej mamie w sobotę... Zaprosiłam go.  Poproszę żeby do mnie przyszła. Przedstawię go. I powiem że się spotykamy. I tyle więcej nie musi wiedzieć.

Jedna z zaistniałych sytuacji:
- siedzimy na schodach, tam gdzie się poznaliśmy. Od razu znaleźliśmy wspólny język mimo że gdy mnie zobaczył spytał się czy jestem chłopakiem. hahah cóż krótkie włosy robią swoje. Ale przeprosił mnie za to.

Zeszłą z kilku schodków moja koleżanka. On mnie obejmował. I patrzyliśmy sobie w oczy.
- Ej ona zrobi nam zdjęcie!  - krzyknęłam, wziął kurtkę i przykrył nas ją.  zaczęliśmy się śmiać. Zerkaliśmy na siebie. Gdy w pewnym momencie nasze oczy skupiły się na sobie nawzajem. przybliżyłam się tym razem ja, Byłam pewna siebie, jak nigdy. Przybliżyłam się, a on bliżej do mnie. I nasze usta się spotkały. Nagle zadzwonił dzwonek. Odkryliśmy się kurtką. wstaliśmy on zarzucił plecak na ramię ja podniosłam bluzę. Podeszłam do niego przytuliliśmy się długo nie chciałam go puścić, a on mnie. Odsunęliśmy się od siebie. Ale nie opuszczaliśmy rąk z naszych pleców. Musiałam stanąć na palcach. Bo jestem bardzo niska w porównaniu z nim. mimo tego że stałam na palcach nie dosięgałam  do niego. Przybliżył się i mnie pocałował. Jeszcze raz się przytuliliśmy
- kocham cię
- miło to usłyszeć. - nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Pomachałam mu i poszłam dogonić moją koleżankę.


Cieszę się że jest ktoś na kim mi Zależy a tej osobie równie na mnie ...

poniedziałek, 19 października 2015

Znowu to samo.

W świetle realności po przeczytaniu tego zastanówcie się czy tak postąpiłby zdrowy rodzic/człowiek.


      Odebrałam siorkę z autobusu, nie dość że stałam tam godzinę  bo się zepsuł autobus to jeszcze ta kobieta zatruwa mi dupę. Wróciłam zdenerwowana na tego bachora wkurzyła mnie jeszcze w drodze powrotnej. Weszłam do swojego pokoju rzuciłam plecak i poszłam zjeść już dawno zimny obiad. Zjadłam i poszłam do pokoju na łózko. Usiadłam wyciągnęłam telefon żeby odpocząć po 7 godzinach w szkole. po chwili weszła matka która zatruwała mi dupę że mam iść po jakąś Cholerną karmę dla psa. Powiedziałam że mam siatkę i nie mam czasu. A ta:  na obijanie się to masz czas? Ja jak nie wiesz tak jak ty jestem zmęczona wróciłam ze szkoły.. odebrałam twoją denerwująca córkę.. A ty sadzisz że będę wypoczęta ??? Powiedziała że nigdzie nie pójdę bo mam brudno w pokoju... haha śmiech nie ma to jak zachować swoją godność przykrywając jedno drugim. A najśmieszniejsze było to, że w pokoju było czysto... Kazała mi odkurzyć wytrzeć kurze itp. Jeśli to miało sens bo jeśli w 2 dni się tyle tego zbiera że trzeba odkurzać, to co ona perfekcyjna pani domu? Nic nie zrobiłam bo bym nie zdarzyła na siatę. spakowałam obuwie na zmianę. Zeszłam na dół do kuchni gdzie była mama. Wzięłam wodę. i chciałam wyjść. Dumna pani powiedziała że nigdzie nie idę bo nie posprzątałam. Powiedziałam że spóźnię się jeśli będę to robić teraz. Ona jak zwykle swoje gatki że ja to nie obchodzi itd itp ... Zaczęłam gadać: Ja tobie nie mówię że nie ugotowałaś obiadu bo się śpieszyłaś na swoje kółko różańcowe.. Huj mnie one obchodzi obiad ma być i koniec to samo mogę tobie mówić.. co po pracy siedzisz i w telewizorze siedzieć idź chatę ogarnij! Powiedziała dalej: mówiłam ci albo zostajesz i się dostosowujesz albo stąd odchodzisz. Jak wyjdziesz to nie wracaj.. To jak myślicie co zrobiłam. oczywiście wzięłam torbę wodę i chciałam wyjść a to gzie ty się wybierasz? wychodzę i nie wrócę nie chcesz mnie, tu masz mnie gdzieś, nie interesujesz się mną kompletnie. A kupno raz na ruski rok nowej koszulki nie wynagrodzi mi tego czego ja nie mam a ma moje rodzeństwo.  Kazała mi iść na górę... myślałam że wyskoczę przez okno... kurwa powiedziała że jeśli się nie dostosuje do zasad mam odejść to huj chciałam tak zrobić a ta mnie powstrzymuje i myśli że będę się słuchać??? Chciałam odejść ale ona mi nie pozwoliła... Usiadłam na łóżku wzięłam telefon. i zaczęłam grać w grę... po chwili wiecie sami kto wszedł.I mówi: już pożaliłaś się całemu światu jaką masz okropną matkę. Wydarłam się na nią i kazałam jej wyjść.. po chwili wyszła. Nie wytrzymałam. Wzięłam starą przyjaciółkę i na całych nogach powstały głębokie kreski...
Łóżko  było we krwi. spływała po moich nogach. Ból był tak mocny że nie mogłam się ruszyć. W końcu zemdlałam. Obudziłam się około godzinę później z bólem głowy. Ból nóg się zmniejszył, Wstałam  ubrałam szlafrok i poszłam do łazienki. Obmyłam sobie najpierw nogi a potem wzięłam szmatę i myłam  łóżko. udało mi się zmyć co prawda ale wokół tej plamy krwi która wcześniej była powstał ślad brązowy ślad.  prosiłam o pomoc przyjaciół. napisałam do 3 osób. Jedna zupełnie napisała że jestem walnięta. 2 napisała żebym się ogarnęła, później napisała że mu na mnie zależy, że jestem " przyjaciółką" i że pogada ze mną w cztery oczy w szkole. Powiedziałam żeby się śpieszył. ostatnią osobą była to moja  prawdziwa przyjaciółka którą znam od 2 lat. Na początku kazała mi się uspokoić itp itd...
Później napisałam coś żebym się nie poddawała chciała mi pomóc. powiedziałam jej że chyba ucieknę i żeby spodziewała się niedługo kartki w mieście przypiętej do drzewa o moim pogrzebie. Zmartwiła się starała mi się pomóc ale to i tak nie pomagało...
 Doszłam do wniosku że przydałby mi się psycholog. Mam niechęć do życia ciągle. niechęć do robienia czegokolwiek. niechęć do jedzenia itp.,,
Ale jak sobie myślę że mam gadać z obcą babą która gada ze na tylko dla szmalu to przestałam o tym myśleć 

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

KŁAMSTWA

Dziś dowiedziałam się od najlepszych przyjaciół, że jestem zerem. Nie powiedzieli tego dokładnie. Lecz zniszczyli moją wiarę do ludzi. W wieku 9 lat straciłam 1 przyjaciółkę. Byłam załamana. Wtedy dowiedziałam się że jeden z moich lęków to samotność, a 2 odrzucenie. Znowu to się stało mam ochotę podciąć sobie żyły, ale tego nie zrobię. Czuję że mam stany depresyjne. Moje marzenia mój nauczyciel ukrywał coś przede mną. Dowiedziała się o tym. Chcę zrezygnować z moich pasji. Chcę Wszystko zakończyć. Być ukryta w sobie. Wtedy nikt mnie nie zrani.

NIKT.



niedziela, 2 sierpnia 2015

| Wszystko się psuje |

Kiedyś było inaczej. Wszystko było takie proste. teraz już nie jest.
W szkole zero problemów żadnej  dwójki. Teraz sypią się jeśli nie są to jedynki...
Kocham wszystko co szalone, dziwne odmienne. Wszyscy mnie z tego znają wszyscy...
Nienawidzę samotności a jednocześnie ją uwielbiam tak jak ból czy płacz.


W 3 klasie podstawówki miałam pierwszego "chłopaka"...  Taka wielka miłość od pierwszego wejrzenia... Od małego byłam otaczana wielką miłością i tak wyszło że byłam osoba która łatwo wchodzi w związki, jeśli można było je tak nazwać. Od małego ukrywałam przed rodzicami  wszystko bo niech myślą że mają cudowną córkę idealne dziecko. Nie gra w gdy nie ogląda bajek tylko spędza aktywnie czas... ☺  oczywiście....  Udawałam zawsze grzeczną wesołą miłą dziewczynkę która jak się ubrudzi będzie źle... Jak przypada na dziewczynkę zabawa lalkami wchodzi w grę nie samochodami czy granie w piłkę nożną zamiast huśtać się na huśtawce.  A tak naprawdę nawet rodzice mnie nie znali. Byłam dzieckiem pełnym energii... Szczęśliwą zawsze w przedszkolu na dworze z bratem. To było cudne. Ale powracając do tych dziecięcych miłostek.  Zawsze tak było ten pierwszy buziak z chłopakiem obok achh... śmiech.  obecnie jestem w gimnazjum i już mam dosyć tej szkoły a chwilę w niej jeszcze posiedzę. Miejmy nadzieję, że zdam  do następnych klas. Teraz moi rodzice wiedzą jaka jestem. Ukrywanie mojej osobowości trwało do końca podstawówki. Nie miałam przyjaciół. Moi koledzy się odwrócili... Nie wiem czemu. Koleżanki się ze mnie śmiały że wyglądam  jakoś tak i inaczej czy gorzej... Nigdy nie byłam w bogatej rodzinie ale biednej też nie! Jestem typowym średniakiem! Jeżdżę co roku na wakacje mam firmowe ciuchy i przedmioty.  Mam wielki dom. Ogromny pokój! Nigdy mi niczego nie brakowało. 2 rodzeństwa a każdy z nas ma własny pokój. Cieszyłam się gdy wracałam do domu z piekła. W końcu nie wytrzymałam wykończało mnie to... płakałam dniami i nocami... wzięłam żyletkę z temperówki. zrobiłam to kilka drobnych kresek ledwie widocznych... lecz później się to pogłębiało.  Obecnie nie robię tego często... Ale gdy naprawdę potrzebuje pomocy a jej nie znajduję. raz byłam w takim załamaniu że zostały blizny. Na mojej lewej ręce. Krwawienie było mocne... Na szczęście udało mi się jakoś to opanować a sama nie wiem jak to zrobiłam. Jak się pytają co to za blizny bo ran nie widzieli mówię że jechałam na Penny i wywróciłam się na szkło i przecięłam sobie rękę. Lecz z rodzicami nie jest wcale tak łatwo. Mam od czasu do czasu jest zdolna uderzyć mnie w plecy czy wykręcić rękę. Ojciec od czasu do czasu popcha mnie na ziemie, na ścianę, ewentualnie na łóżko... Mówię rodzicom o moich związkach wiedzą o 2 a było ich 5... niektóre ze strasznymi osobami. O jednym byli przeciwni  ale nie mogli mi zabronić się z nim spotykać... Chwilę to trwało potem to się rozpadło. Po kilku miesiącach mi przeszło. Ale pojawił się ktoś nowy. Mój przyjaciel będziemy go nazywać M. Więc mój przyjaciel M od 2 miesięcy i moja przyjaciółka J od dwóch lat  zostali parę odkąd się pierwszy raz spotkali po miesiącu zaczęli chodzić byłam szczęśliwa dopóki nadmierne spędzanie czasu z M i J przybliżyło mnie do M. Zaczęłam z nim sama wychodzić na dwór. I się po  postu nie wiem czy zauroczyłam czy zakochałam. Często o nim myślę praktycznie codziennie. Powiedziałam o tym J Zdziwiona była i powiedziała o tym M. Reakcja była równie spokojna. Razem z M po czasie zaczęliśmy odkrywać kim jest naprawdę J. Dziewczyną lubiącą być w centrum uwagi. Ciągle zadufaną. Zazdrosną... Obgadującą... Wciąż ja uwielbiam ale to jest straszne martwię się o nią... Jest mi bliższa niż rodzina. M Powoli jest zły że poznaliśmy prawdziwą J Ale tak już wyszło, przez przypadek. Zaczyna myśleć nad zerwaniem a ja nie wiem czy to dobry pomysł będą oboje cierpieli...